Umysł nie może przekroczyć samego siebie przez podążanie za sobą samym, ale tylko przez porzucenie iluzji, że jest wybawcą.David R. Hawkins

Nie masz już wątpliwości, że twoje prawdziwe Ja istnieje ponad twoim umysłem, ale… nadal to umysł jest panem, któremu służysz. Medytujesz, próbujesz patrzeć z perspektywy Obserwującego na swoje myśli, a potem wracasz do życia. I znów wpadasz w iluzję, że musisz planować, wymyślać rozwiązania, kontrolować ich przebieg.

Przychodzi moment, kiedy zaczynasz coraz bardziej słuchać swojej intuicji – podszeptom płynącym z głębi serca. Rozpoznajesz je coraz wyraźniej. Zaczynasz im ufać. Rozpoznajesz moment, w którym umysł włącza się ze swoją „racjonalną” oceną sytuacji i coraz częściej potrafisz odrzucać jego rozsądne, „niepodważalne” argumenty. W twoim życiu zaczyna gościć harmonia. Pojawiają się problemy, widzisz je, wycofujesz się na pozycję Obserwującego. Rozwiązanie wyłania się samo. Nagle WIESZ, co masz zrobić i robisz to lekko. Masz poczucie, że jesteś tylko narzędziem, które wdraża w życie jakiś wyższy zamysł i nie czujesz potrzeby uzurpowania sobie praw autorskich ani do tego pomysłu ani do działania. WIESZ, że robisz to, co należy, choć rozsądek upierał się przy innych rozwiązaniach.

Umysł staje się spokojny. Początkowo wygląda to na paradoks, ale już WIESZ, że on czuje się lekko, bo zwolniłeś go z funkcji, do której nie został powołany. Wcześniej zmuszałeś go do kreowania. Czuł się przytłoczony, bo został stworzony tylko do odtwarzania tego, co poznał. Pod twoją presją szukał gorączkowo nowych rozwiązań w gąszczu swoich wcześniejszych doświadczeń. Nie radził sobie. Był zmęczony.

Nie przywiązuj się jednak do tej drogi poznania. Jest piękna, lekka, wnosi do życia niewyobrażalną ulgę, ale… to też tylko koncepcja. Kolejna iluzja, którą też kiedyś będziesz musiał porzucić.