Gdy dążymy do miłości, przebudzenia i wolności, nieuchronnie natrafimy na swoje własne ograniczenia.Jack Kornfield

Bywa, że ważną motywacją do wejścia na ścieżkę duchowego rozwoju jest poczucie braku równowagi w życiu. Czujemy się zmęczeni pogonią za sukcesem, zatracaniem się w pracy, jesteśmy przytłoczeni trudnymi sytuacjami, z którymi przychodzi nam się mierzyć. Szukamy rozwiązania i zaczynamy rozumieć, że zmiana przychodzi z naszego wnętrza. Skupiamy się na duchowej pracy i zdarza się… że szybko siebie w niej zatracamy.

Niezadowolenie z tego co jest buduje motywację do zmiany, zmiana – wcześniej czy później –  staje się nowym punktem odniesienia i rodzi niezadowolenie, które popycha do kolejnej zmiany. „Nowe” powszednieje i staje się „stare”. Wiedza, która wcześniej przyniosła ukojenie, staje się teraz źródłem kolejnej frustracji. Gonimy za powiewem świeżości, który niesie „nowe”. Dążąc nieustannie do duchowej transformacji zaczynamy tracić równowagę. Znów, niepostrzeżenie, krążymy w pętli oceniania, tracimy dostęp do swojego serca i zamykamy drogę do zmiany. Nieuchronnie znów pojawia się smutek.

Co przeoczyliśmy? Smutek pojawia się, gdy tracimy balans pomiędzy dążeniem do zmiany i wdzięcznością za to, co już jest. Kiedy pamiętasz o praktykowaniu wdzięczności, wnosisz do swego życia równowagę. Gdy jesteś wdzięczny, zmienia się twoje postrzeganie rzeczywistości, zapraszasz do swego życia radość. Będąc wdzięcznym, doceniając zmianę, która zaszła, ugruntowujesz się w nowej wibracji i otwierasz się na przekroczenie kolejnego poziomu świadomości.