Zazwyczaj postrzegamy emocje jako te, których doświadczanie sprawia nam przyjemność i te, które wolelibyśmy z naszego życia wyeliminować, gdyż są źródłem dyskomfortu, cierpienia, obnażają naszą słabość, niedoskonałość. Żeby ich nie doświadczać włączamy mechanizmy obronne lub szukamy sposobu na ich uzdrowienie. Gdy potrzeba uzdrowienia płynie z niezgody na dyskomfort czy własną niedoskonałość, zwykle zamienia się w proces eliminowania, który chcemy przeprowadzić jak najszybciej. Bez względu na to, jak bardzo duchowa wydaje nam się zastosowana praktyka, nie ma żadnych szans powodzenia, jeśli nie obdarzymy naszego Cienia… cierpliwością i szacunkiem.
Smutek, lęk, żal, złość, poczucie winy to aspekty naszego ja, które doznało krzywdy, bólu, odrzucenia i rozczarowania. Kiedy zapominamy o obdarzeniu tej części siebie szacunkiem i cierpliwością, zachowujemy się jak rodzic, który mówi do płaczącego z bólu dziecka: „Nie płacz! Nic się nie stało!”. Zraniona część nas potrzebuje troski, opieki i cierpliwości. Potrzebuje potwierdzenia, że wszystko jest z nią w porządku, że ma prawo do wszystkich tych „nieeleganckich, nieuduchowionych” emocji. Chce usłyszeć, że słowa, które cisną się jej na usta, gdy jest pełna złości są tak samo duchowe i godne szacunku, jak te, które wyrażają radość. Potrzebuje usłyszeć „Przykro mi, że cię to spotkało” zamiast „Pokocham cię, jak się zmienisz”. Najlepszym, czym możesz ją obdarować jest empatia, cierpliwość, szacunek i uznanie.
Daj sobie czas. Niczego nie pospieszaj. Jeśli nie lekceważysz, nie unieważniasz, nie kontrolujesz swego Cienia, on przestaje kontrolować ciebie. Jeśli potrafisz objąć i przytulić wszystko to, za co siebie osądzasz, jesteś na dobrej drodze do uwolnienia się od tego.