W oczach drugiego człowieka możesz zobaczyć tylko siebie.Marzanna Radziszewska-Konopka

Nie ma przypadku w tym, z kim wchodzimy w bliskie relacje, nie tylko te intymne, i jak się one układają. Na poziomie świadomym kierujemy się w naszych wyborach takimi wyobrażeniami o związkach, jak: jedność, harmonia, wzajemna troska, opieka, wsparcie, oddanie czy wspólne dążenie do sukcesu. Rzadziej kierujemy się ciekawością poznania drugiego człowieka, bez oczekiwania tego, co w tej relacji możemy otrzymać.

Na poziomie nieświadomym kierują nami stłumione, nieuzdrowione rany emocjonalne, a związek z drugą osobą jest nadzieją na to, że rany przestaną się jątrzyć. Najczęściej obie strony noszą te same rany, które współgrają ze sobą jak awers i rewers. „Przyciągają się przeciwieństwa podobieństw” (Jurg Willi, Związek dwojga). Wcześniej czy później iluzja pryska. Pojawia się rozgoryczenie, zagubienie, złość, poczucie winy, poczucie krzywdy.

Większość naszych bliskich relacji opiera się na uwikłaniu. To wspólna gra, umowa, taniec, do którego chętnie przyjmujemy zaproszenie, bo znamy TĘ muzykę i TE kroki tak samo dobrze, jak partner.

Matt Kahn nazywa takie relacje związkami „bliźniaczych płomieni”. „Bliźniacze płomienie” zjawiają się w naszym życiu po to, by wydobyć z nas to, co nie zostało jeszcze rozwiązane, byśmy w jak najkrótszym czasie mogli przejść na wyższy poziom świadomości. „Bliźniaczy płomień jest tym, kto wydobywa z ciebie to, co najlepsze, niezależnie od tego jak nikczemnie Wszechświat musi odegrać tę rolę” (Matt Kahn, Najważniejsza odpowiedź).

Zamiast szukać winy w partnerze i podejmować próby jego „naprawiania” warto pamiętać, że w oczach drugiego człowieka możemy zobaczyć tylko siebie. Tu jest początek i koniec możliwej zmiany.