Barbara Piekarska
IV edycja Akademii Psychobiologii
Jestem lekarką i od wielu lat próbuję zrozumieć, dlaczego chorujemy, cierpimy, gdzie kończy się choroba ciała, a zaczyna cierpienie duszy, dlaczego te same choroby u różnych osób mają zupełnie różny przebieg, skąd się biorą cuda wyzdrowienia przy złych rokowaniach i niepowodzenia przy banalnych chorobach? Pytań przybywa wraz z latami doświadczenia zawodowego. Odpowiedzi, jakich udziela medycyna akademicka nie zawsze są wystarczające. Zgłębiałam homeopatię, akupunkturę, Tradycyjną Medycynę Chińską, ziołolecznictwo i dietetyką wg TMCH, hirudoterapię, terapię manualną próbując tych odpowiedzi szukać. Akademia Psychobiologii miała być kolejnym elementem skomplikowanej układanki. Okazała się wspaniałym narzędziem dającym możliwość holistycznie spojrzeć na człowieka, jego indywidualny los, doświadczenie i historię rodziny, zrozumieć zależność między cierpieniem i chorobą. Ale okazała się też czymś o wiele ważniejszym, bo przede wszystkim fascynującą podróżą w głąb siebie. Bardzo trudną, mozolną, wyboistą, ale z czasem nieco lżejszą podróżą do lżejszego życia. Lżejszego niezależnie, czy trudne sytuacje nadal nas spotykają, czy nie.
Przed zjazdem certyfikacyjnym próbowałam sobie przypomnieć siebie sprzed 1,5-roku i okazało się to bardzo trudne, Wiedziałam, że zmieniło się dużo, ale ponieważ nie doświadczyłam żadnego przeskoku świadomości, a proces zmian był bardzo powolny, choć ciągły, trudno to było jakkolwiek zmierzyć.
Wcześniej przez wiele lat na trudne sytuacje życiowe patrzyłam z pozycji „pokrzywdzonej”. Z czasem zaczęłam zdawać sobie sprawę, że ja za te sytuacje jestem współodpowiedzialna i włączył mi się bardzo bolesny tryb „wszystkiemu winnej”. Dzięki Akademii, odbytym warsztatom, przeczytanym książkom, spotkanym ludziom ostatecznie wyłania się coś nowego, czyli tryb „obserwatorki”, która próbuje zrozumieć, z czego wynikają jej doświadczenia, szuka podpowiedzi w drzewie rodowym i swojej własnej historii, widzi siebie jako część nieskończonej całości, ma prawo do najtrudniejszych emocji, błędów i słabości, jest wystarczająca, właściwa i ma wszelkie zasoby, by sobie poradzić w każdej sytuacji, a trudności traktuje jak kolejne wartościowe lekcje. Zrozumienie tego przyszło dość łatwo, ale zintegrowanie i doświadczanie tych zmian okazało się bolesne i bardzo powolne, bo sprzeczne z dotychczasowym doświadczaniem. I wcale nie jest tak, że teraz wszystko jest już proste. Były i są momenty załamania, rezygnacji, panicznego lęku, bólu istnienia. Tym niemniej jak zza mgły wyłania się nowa Basia, a właściwie nie nowa, tylko widząca nieco inaczej, odrobinę szerzej, rozumiejąca też, że z tej drogi nie ma odwrotu.
Aby jednak ten proces mógł się odbyć, niezbędne jest poczucie bezpieczeństwa, akceptacji i szacunku. I to jest kolejna ogromna wartość Akademii – ludzie. Przede wszystkim piękni nauczyciele: Marzanna Radziszewska!!! ze swoją wiedzą i charyzmą oraz dzięki Niej poznane Jola Toporowicz, Apolonia Rdzanek, Dorota Kalwajt, jak również uczestnicy – wspaniali, otwarci, życzliwi.
I za to wszystko jestem ogromnie wdzięczna.